Aquilla

napisała o Trzy kamelie

Jak na mój gust - troszkę ten film nie wie, o czym ma być. Choroba psychiczna? Romans? Toksyczny związek z matką? Każdy z tematów można by było troszeczkę mocniej pocisnąć. Zakończenie tworzy jeden z dziwniejszych związków, jakie widziałam w starym kinie. No ale mamy Davis, mamy Rainsa i Henreida, więc mnie stanowczo pasuje.

Film piękny i ambitny, ale mam podobne refleksje do przedmówcy (a raczej: --czyni). Choroba psychiczna jakaś taka fejkowa. Romans-nieromans, toksyczna-nietoksyczna matka... Wszystko takie wałęsowskie - za, a nawet przeciw. Najsilniejszy jest motyw nagłego ataku matriarchatu i solidarności jajników, jak na porządny chick-en flick przystało. Do tego słabi mężczyźni-pantoflarze bez ikry. I tylko dla oczu i powabu Bette Davis warto dokładnie sobie to dzieło sztuki przyswoić.